2020-05-01

Pytanie prawie retoryczne

Maja Fal

Pytanie prawie retoryczne

Jeśli mogłabym zadać Bogu jedno pytanie,
to najskrytsze w świecie całym,
odpowiedziałby na nie?
 
Jak by brzmiało?
Co by miało
za przesłanie? 
I gdzie by się znajdowało
to pytanie?
 
Czy wysłałabym mailem jedno głupie pytanie?
Czy bym list Mu wysłała?
Gdzie bym znaczek dostała?
 
Czy gołębiem przenajświętszym?
Gołębicą białą
co skowronkach cała
że do Boga leci.
Co by było gdyby kurier mi zostawił awizo?
Jeśli tylko bym dostała informację zwrotną?
"Nie poznano adresata nie wiadomo kto to"
Albo
"Proszę wstawić się w piątek na ulicy Diablo.
Wyjaśnimy kilka faktów. Pozdrawiam, Sławek"
 
Jedno wielkie zagmatwanie.
 
Jeśli mogłabym zadać Bogu jedno pytanie,
odpowiedział by na nie?
Zdecydowanie.
 
 


2013-01-28

Drzewo

gdy drzewo urośnie już w gorę
owoce spadają w muł
gałęzie są ciężkie i kruche
dźwigają podniebny wiatr


w tej czerni nocami przychodzi
mgła pełna magicznych słów
szeleści i głaszcze bezkarnie
korzenie najgłębszych dziś snów


a jeśli by kiedyś ktoś szepnął
dwa słowa od których liść drży
i gdyby ktoś kiedyś zapłakał
cichutko, jak szary bez-świt...

2011-12-18

"O, Boże nie daj mi zwariować!'' Aleksander Puszkin


O, Boże nie daj mi zwariować! 
Głodować raczej i wędrować 
Z żebraczym kijem będę. 
Nie przeto, bym swój rozum cenił, 
że chcę zachować go, że chcę nim 
górować nad obłędem. 
 

Gdyby mi wolność zostawili, 
O, jakbym puścił się bez chwili 
namysłów w borów gęstwę! 
W płomiennym trwałbym zamroczeniu, 
śpiewał w rozkosznym zapomnieniu, 
w bezładnych słów szaleństwie! 
 

I zasłuchany w szumy morza, 
I zapatrzony w dal, w przestworza, 
w niebiański strop gorący - 
czułbym, jak rośnie siła, wola 
jak wicher tratujący pola 
i las druzgocący. 
 

Lecz bieda w tym, że przed wariatem 
Jak przed straszliwym trędowatym 
drżeć będą, wsadzą w klatkę, 
zakłują głupka w ciężki łańcuch 
i zaczną, niczym psa w kagańcu, 
przedrzeźniać cię przez kratkę 
 

A w głuchą, smutną noc usłyszę 
nie swist słowika tnący ciszę, 
nie szumne pieśni lasów, 
lecz towarzyszy jęk przewlekły 
dozorców nocnych groźby wściekłe 
i wrzask, i zgrzyt zawiasów.

Cząstka wieczności...

- Ależ to okropne! Zawracam panu głowę własnymi kłopotami, a nawet nie spytałam, jak pańskie zdrowie! Jak się pan czuje?

Stał naprzeciwko - wyprostowany, czerstwy, nie miał ani starczych łzawiących oczu, ani przytępionego słuchu i nie chciało się wprost wierzyć, że jest o dwadzieścia pięć lat starszy.

- Na razie dobrze - jego uśmiech nie był serdeczny, lecz dostatecznie życzliwy. - Postanowiłem nie chorować aż do śmierci. Umrę, jak to mówią, we właściwym czasie.

Odprowadził ją, wrócił do jadalni i usiadł w fotelu na biegunach - giętym, czarnym, z żółtą plecionką, zniszczoną przez lata używania. Fotel kiwnął się lekko i znieruchomiał. Orieszczienkow nie rozbujał go. Zastygł w tym osobliwym poczuciu chwiejności i swobody, jakiego dostarcza fotel na biegunach, i siedział zupełnie bez ruchu.

Ostatnio często musiał tak odpoczywać. Jak ciało - regeneracji sił, tak jego psychika, zwłaszcza po śmierci żony, potrzebowała pogrążenia się w ciszy - wolnej od wszelkiego dźwięku, od rozmów, od myśli o pracy, nawet od tego wszystkiego, co czyniło go lekarzem. Pragnął oczyszczenia, przejrzystości.

I czuł wtedy, że cały sens istnienia - jego własnego istnienia w długiej przeszłości i krótkiej przyszłości, sens istnienia zmarłej żony, młodziutkiej wnuczki i w ogóle wszystkich ludzi wcale nie zawierał się w działalności, której poświęcali się z takim zapałem, którą uważali za najważniejszą sprawę w życiu i z której byli znani. Sens ów polegał na tym, by nie zatracić w sobie czystej, niezmąconej i nieskalanej cząstki wieczności, jaka trwa w każdej ludzkiej istocie.

Jak srebrny księżyc w spokojnym stawie. 

"Oddział chorych na raka" A. Sołżenicyn

2009-05-30

miranda

gdy trzeba, gdy musisz
nie wolno, a jednak
tabletka i nadal
oddychasz

nie wstawaj, nie odchodź
do diabła, spokojnie
poczekaj i zostaw
te drzwi

bym zechciał, bym zdołał
dogonić, zatrzymać
nie wiedzieć, i nadal
móc żyć

2008-09-05

***

jag andas
utan att få luft

jag kissar
utan att dricka

jag äter
utan att vara hungrig

jag lider
utan att fråga varför

verkligen är jag
en vacker katastrof

2008-03-19

Pęd

Biegnę korytarzem
przeskakuję nad leżącymi
tu i ówdzie
zabawkami

Doganiam
zdalnie sterowany
dziecięcy samochodzik

I upadam
z wielkim hukiem

Ku radości
Chorego chłopca

2007-03-18

Niepokój

bo rośnie me dziecko
i nie wie
jak ciężko oddychać

spytałam już wszystkich
do kiedy
mogę to wytrzymać

kogo uratować
kto bardziej
spragniony jest życia

2007-03-17

Oddech

co trzydzieści sekund
czekam
by znowu oddychać

przerwa trwa tak długo
a zwłaszcza
ostatnia sekunda

moim umieraniem
najbliżsi
odmierzają czas